Skip to content Skip to footer

(Nie)Kochana moja praca #5 Rekrutacja- the end

Rekrutacje bywają naprawdę różne. Od tych profesjonalnie przygotowanych, aż po te robione na przysłowiowe „odczep się”. Czy podczas procesu rekrutacji można zepsuć wizerunek firmy? Oczywiście! Pamiętacie historię o dziwnej rekrutacji, którą opisywałam w poprzednich tygodniach? Dziś zakończenie historii naszego bohatera, który w pewnym momencie poczuł się, jakby gdzieś ukryta była kamera. Dziś następuje zakończenie tej rekrutacji. Koniec historii jest zaskakujący!

Końcówka poprzedniego odcinka:

Pan Gienek odpowiedział: zróbmy tak. Pan zadzwoni do mnie na początku przyszłego miesiąca, czyli za niecałe dwa tygodnie. Będzie wtedy szef działu, to powie jakie papiery należy przynieść, a tymczasem mogę już dziś wydać skierowanie na badania lekarskie.

Gienek wstał od stołu, pokazując, że zbliża się koniec rozmowy. Dodał: proszę to jest moja wizytówka, będę czekać na telefon.

Nasz bohater już bardzo zniesmaczony, świadomy, że z Gienkiem się nie porozumie, podał swoją wizytówkę mówiąc: dobrze, to zadzwonię na początku miesiąca.

Pożegnali się i nasz bohater wyszedł z budynku. Przez chwilę stał przed wejściem, nie dowierzając, jak został potraktowany. Był wściekły, stracił pół dnia, a wiedział jeszcze mniej niż przed przyjściem tu na rozmowę. Postanowił, nie zadręczać się myślami na temat odbytego spotkania rekrutacyjnego.

Poczekam do początku miesiąca i zadzwonię. Wtedy na pewno już się muszę dowiedzieć gdzie zostałem przyjęty. Przecież trzecia rozmowa, już musi być normalna!

 

The End?

Nasz bohater obudził się wcześnie rano. Czekał go kolejny pracowity dzień. Spojrzał na kalendarz i powiedział sam do siebie: Tak… mam dziś zadzwonić do Pana Gienka i mam nadzieję, że w końcu dojdę do porozumienia z nimi. Mam dosyć tego cyrku…

Miał szczerze dosyć postawy tej firmy. W jego oczach przestała być tym, czym była zanim przyszedł do niej na rekrutację. Dali się poznać z jak najgorszej strony. Jeśli tak u nich wygląda rekrutacja, to co dopiero warunki pracy i rozwoju…– pomyślał. Chwycił za komórkę i wybrał numer. Jeden sygnał, drugi i kolejny. W końcu włączyła się poczta głosowa. Gienek nie odebrał. Jeśli nie oddzwoni w ciągu kilku godzin, to zadzwonię raz jeszcze – stwierdził i wrócił do swoich zajęć.

Po około 2 godzinach komórka naszego bohatera zaczęła dzwonić. Odebrał ją i w telefonie usłyszał głos Pana Gienka: Przepraszam, że nie odebrałem, ale jestem cały czas na spotkaniu, czy możemy zdzwonić się za 2 dni i umówić na spotkanie? Nasz bohater zgodził się i na tym zakończyła się rozmowa.

2 dni później

Bohater zgodnie z umową wykonał telefon i tym razem Gienek nie odebrał. Nie oddzwonił. Nasz bohater dzwonił do niego kolejnego dnia aż… Pan Gienek sam oddzwonił i zapytał: Dlaczego Pan do mnie dzwoni? Nasz bohater był szczerze zaskoczony, który to już raz… Odpowiedział Gienkowi: Przecież podczas ostatniego spotkania umawialiśmy się, że mam skontaktować się z Panem w celu omówienia formalności mojego zatrudnienia u Państwa.

Pan Gienek odrzekł: Wie Pan, tak pamiętam, że ja się z Panem umawiałem i, że Pana zatrudniliśmy do marketingu, (wreszcie się połapali, że jestem specjalistą od marketingu! Dobrze wiedzieć!- pomyślał bohater) ale do tego działu co Pan będzie pracował przychodzi nowy szef. Co prawda my go zatrudniliśmy 3 miesiące temu, ale przejdzie do nas dopiero teraz. Rozumie Pan, bo on będzie szefem i właściwie to on powinien zrobić rekrutację do tego działu i dobrać sobie zespół. Nie powinniśmy robić tej rekrutacji bez niego. Ja Pana cv wraz z innymi przekazałem i jeśli tylko nowemu szefowi spodoba się Pana kandydatura to na pewno do Pana zadzwoni i zaprosi Pana na rekrutację.

Naszego bohatera zatkało. Na usta cisnęły mu się wszelkie możliwe obelgi ze słownika dla ludzi kulturalnych, ale jednocześnie ogarniał go śmiech. Pomyślał: To się nie dzieje naprawdę! Kompletnie nie mają szacunku do ludzi! Wiedział, że nie ma co dalej rozmawiać z Panem Gienkiem. Zastanawiał się po co w ogóle tracił tyle czasu na tę firmę. Odezwał się do pana Gienka: Myślę, że powiedział mi Pan dostatecznie dużo. Nie pozostaje mi nic innego, jak życzyć Panu miłego dnia. Pan Gienek kompletnie nie rozumiejąc, jak zepsuli sobie wizerunek marki w oczach tego specjalisty odrzekł: Trzymam za pana kciuki! Na pewno się spotkamy!

Nasz bohater nie otrzymał telefonu w ciągu kilku kolejnych tygodni. Postanowił dowiedzieć się kto został szefem w tym dziale. Zobaczył, że stanowisko objął jego dawny znajomy. Dobrze go zapamiętał, jak ten podczas ważnego wydarzenia przy gościach dłubał sobie w nosie. Różnica między nimi była drastyczna. 

Już teraz wiem dlaczego nie zadzwonił i nie zadzwoni. W sumie nie chciałbym pracować w firmie, która zamiast podnosić standardy to je obniża. Przykre…– nasz bohater uśmiechnął się pod nosem i wrócił do swojej pracy.

 

Przykre standardy..

Tak oto zakończyła się historia rekrutacji. Czy ktoś z Was przeszedł coś podobnego? Ostatnie zdanie podzielam. Przykre jak nie dbamy o wizerunek pracodawcy i przykre jak obniżamy standardy. Kolejne pytanie dotyczy tego: jakie są cele rekrutacji?

Do przeczytania za tydzień!